„Cochise i Geronimo zapisali się w zbiorowej pamięci Amerykanów przede wszystkim dlatego, ze obaj stawiali wyjątkowo zaciekły opór presji kolonizacyjnej. Cochise prowadził z Amerykanami najdłuższą w dziejach Indian wojnę, trwającą 11 lat. Najwięksi wodzowie walczyli u jego boku. Amerykanie wiedzieli, że o pokoju nie ma co marzyć dopóki on nie przerwie walki. Geronimo zasłynął w okresie, gdy Apacze zostali osadzeni w rezerwatach. Mocno dał się we znaki Amerykanom kolejnymi ucieczkami, które wiązały się z krwawymi napadami w Arizonie. Walki te miały inny charakter, były to niewielkie grupy, zdecydowane i nieuchwytne. Poddanie się Geronima w 1886 roku uważany jest za koniec wojen indiańskich na kontynencie amerykańskim. Cochise był prawdziwym wodzem, skupił w sobie wszystkie zalety ludu wojowników – odwagę, waleczność, mądrość, szlachetność. U Apaczów droga do wodzostwa była długa, wymagała brawury, dobrych rad, zdolności dyplomatycznych, wrażliwości na los wszystkich członków grupy. Nie wybierano wodzów, uznawano ich oczywistą supremację. Geronimo nie był wodzem, był zbyt impulsywny, nieopanowany, zaślepiony pragnieniem zemsty i zbyt egoistyczny. To postać bardzo kontrowersyjna” – powiedziała w Poranku Siódma9 Zofia Kozimor, autorka książki „Tanie życia i pieśń śmierci. Historia Apaczów Cohise’a i Geronima” (Wydawnictwo Znak).
Niezwykła jest historia przyjaźni między Indianinem a białym Amerykaninem, która opisuje autorka.
„Wydaje się to niewiarygodne i niemożliwe, ale mamy fantastyczny przyjaźń takiej przyjaźni między Cochisem a Thomasem Jeffordsem. To jedna z najpiękniejszych historii okresu podboju. Była to autentyczna, silna przyjaźń nawiązana podczas wojny i wzajemnej nienawiści. Obu mężczyzn, których dzieliło wszystko, charakteryzował brak uprzedzeń i umiejętność wzniesienia się ponad przesądy. To otwarcie zadziwia bardziej u Jeffordsa, bo Indian charakteryzowała zawsze duża otwartość. Jeffords nigdy nie zawiódł tej przyjaźni, oddany był sercem i duszą Apaczom, na prośbę Cichise’a został agentem w ich rezerwacie nie mając żadnych zadatków na urzędnika. Nie opuścił Apaczów nawet po śmierci wodza. To był jedyny biały człowiek, który wiedział gdzie znajduje się grób Cochise’a” – mówiła Zofia Kozimor.
Autorka książki opowiedziała Annie Czytowskiej jak wyglądało życie w rezerwatach po ich założeniu.
„Rezerwaty zakładano w celu ucywilizowania Indian, narzucenia im kultury dominującej. Przeświadczenie o kulturowej niższości tubylców było powszechne, sposób życia i wartości zbyt odstawały od kultury zdobywców, żeby mogły być zaakceptowane. Osadzenie w rezerwatach pozwalało oddać ziemię Indian pod osadnictwo. Potem przesiedlano ich w kilka wybranych miejsc, które były nieurodzajne. To jeden z przykładów łamania obietnic przez Amerykanów. Życie w rezerwatach było straszne, panował ścisk, bieda, szalały choroby. Indianie przymierali głodem, przydziały żywności i ubrań były niewystarczające. Agenci rządowi czuwający nad podziałem dóbr przejmowali je dla siebie. Warunki życia były bardzo ciężkie. W rezerwatach przebudowywano człowieka – odbierano kulturę i tradycje narzucając inne”.
Tragiczną karta w dziejach Indian były szkoły z internatem, w których umieszczano indiańskie dzieci. To wciąż niezamknięty rozdział w historii Ameryki. Temu oraz współczesności Apaczów poświęcona jest druga część rozmowy.